niedziela, 3 stycznia 2016

Mikołajkowe dziwactwa (fiu-bzdziu) cz V



 Bajki całkiem zmyślone cz.XI
                                           Lustro.
 Cisza i półmrok.

                Julka szła za kimś. Zorientowała się, że idzie za Oskarem i Oliwią. Żadnych więcej kolegów. Sama niosła zawinięte w płótno lustro, które zaczęło jej mocno ciążyć. Była przed klasą do plastyki. Opanowała ciarki, związane niedawnymi przeżyciami. Pamiętała (przypomniała sobie), że nawet ten najbardziej rozgarnięty chłopak w klasie, tańczył „Taniec Wiewióry”.  Stwierdziła, że w tym momencie miał w głowie „fiu-bździu”. Po prostu zaledwie kilka dni temu uważała, że był „normalny”. Była dobrej myśli, wiedziała że chłopcom zazwyczaj głupie pomysły szybko mijają.
                Znaleźli się w klasie, w której ściany zdobiły dziwne symbole, a sufit wymalowany był w znaki astrologiczne. W półmroku, na niskim krześle, siedziała jakaś postać. Pani Agnieszka — tego można było się domyślić.
   — Proszę pani... - odezwał się Oskar.
Pani Hamerska skłoniła się i ręką przywołała uczniów do środka klasy.
 Julka również nisko się ukłoniła, a przy tej okazji o mało nie upuściła lustra.
   — Julka, przytaszczyłaś, to zwierciadło na lekcję plastyki?
   — Tak, proszę  pani. To  lustro zrobione z siedmiu kruszców i chyba miałam się tutaj zapytać: „Lustro powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy na świecie...?”
Julka, szeleszcząc opakowaniem w bąbelki, podeszła do tablicy jeszcze raz głęboko się skłoniła.
   — Nie boisz się?
   — Nie, proszę pani.
   — Nie przeszkadza ci, że staniesz się tylko postacią z bajki?
Nic jednak nie odpowiedziała, bo nagle poczuła silny wiatr i jego wir porwał ją …
*****
Kiedy otworzyła oczy zobaczyła, że siedzi w ławce na lekcji języka polskiego.
 — Dobrze więc. Zaczynajmy. — Pani Wityk wskazała Majkę, która wysoko trzymała rękę na znak, że przygotowała się do odpowiedzi.
- A teraz odmienimy przez przypadki  hmm..,może… rzeczownik Majka.
 - No to zaczynamy – pomyślała Julka w duchu, dopingując koleżankę, gdy w klasie zaległa kompletna cisza. Wolno zaczęła szeptem recytować deklinację wraz stojącą na środku sali Majką:
- Mianownik: Majka, dopełniacz: Majki, celownik: Majce, Biernik: Majkę, narzędnik: z Majką, miejscownik: o Majce, wołacz o moja Majko – jak wierszyk „klepała”  Julka.
                Nie zauważyła, że pani od polskiego  stała przed nią. Julka zaczęła się w nią wpatrywać.  Minuty niemiłosiernie zaczęły się ciągnąć. Wreszcie pani Wityk odezwała się:
 — Julka teraz ty odmienisz rzeczownik Tward...bzzzzzz... — Julka nie usłyszała końcówki, bo zadzwonił dzwonek, który zakończył lekcję. Szybko spojrzała jeszcze w kierunku tablicy, gdzie stało jej zwierciadło:  W lustrze zapanowała nieprzenikniona ciemność; dosłownie: grobowa ciemność (ale, to już inna bajka)…
CDN       Autorka: Julka Chałupczak