Konstrukcja fabuły, to swobodna interpretacja wielkich dzieł sztuki filmowej. Pisząc"swobodna" mam na myśli to, że porównywanie filmu "Krasnobród 2016" do jakiegokolwiek wybitnego arcydzieła nie ma najmniejszego sensu. Dobór scen powstał na podstawie pozostawionych na przez obozowiczów porządków na stołówce szkolnej.
CDN.
Zapłaciła i szybko wyszła ze sklepu z pamiątkami, nie oglądając się za
siebie, jakby się czegoś bała... Nie, raczej jakby się wstydziła. Tak, to chyba
o to chodzi.
- Coraz więcej osób nie radzi sobie z rzeczywistością. - Zauważyła, że
mówiąc to, Kacper patrzy na nią zza drzwi. Czekał na nią od dłuższej chwili.
- Magia jest prostsza; lepiej ją można ogarnąć.
- Masz rację.
- Tak, mam rację. Myślę, że ludzie się pogubili, ze wszystkimi świętami.
- Eeee... ja tam myślę, że za kilka, lat „szał Walentynkowy” minie-
dodał Kacper.
- Interesuje cię po co byłam w sklepie? Mam Walentynkę dla ciebie.
- Nie, dziękuję. - Kacper machnął lekceważąco ręką. - Jestem
zwolennikiem hasła, że to nie jest „polska tradycja”.
- Jak, to? Zapomniałeś o mnie? –
Maja cała poczerwieniała ze złości.
Kacper podszedł do
niej i wyciągnął w jej kierunku wielkie papierowe serce.
- Dziękuję. - Teraz była przekonana, że Kacper na pewno, do niej „coś”
czuje…
W jej kierunku szybko
szedł, niemal biegł Jakub. Gdy się zrównali, zapytał:
- Idziesz... tam?
Uniosła brwi.
Pytanie zabrzmiało głupio; tak głupio, że aż się uśmiechnęła.
- Ja też idę na turniej. Mogę iść z tobą?
Skinęła
nieznacznie.
Ciężko oddychał.
Musiał nieźle przebierać nogami, by ją dogonić.
- Dlaczego idziesz do szkoły akurat z tej strony? - zapytała, ale zaraz
tego pożałowała. Przecież wiedziała, że wybór drogi - kierunku - to tylko
pretekst.
- Eeeee... - Jakub przez moment szukał odpowiedzi - Właściwie to chciałem
cię na turniej zaprowadzić, bo Oliwia stała się nieznośna. Była na ciebie zła,
ale już jej przeszło. Teraz jednak złapała ją grypa i leży w łóżku.
Kinga zrobiła
wielkie oczy. Zrobiło jej się smutno, że miała pretensje do Oliwii, a przecież
ona na pewno już podczas meczu źle się czuła.
Jakub kiwnął głową
ze zrozumieniem; zrozumieniem tego, że niczego konkretnego się nie dowie.
- No to co? Mogę się zabrać z tobą? - zapytał.
Bez słowa ruszyli
dalej. Doszli do bramki przed szkołą. Dopiero tam – przy drzwiach wejściowych –
Jakub odezwał się:
- Oliwia tak dobrze gra w badmintona i nie może grać jutro w turnieju.
Szkoda mi jej.
- Szkoda mi jej, bo jutro będzie tylu chłopców z innych klubów i nie
będzie mogła nikogo „oblukać” – powiedziała Kinga z przekąsem.
- Coś taka nieprzytomna? – Przy regałach sklepowych w Biedronce stała
Majka. - Dwa razy mówię ci "cześć", a ty nic.
Pojawił się też
Hubert. Niósł dwa koszyki . Jeden podał Kamili, a drugi zachował dla siebie.
- Co kupujecie? Ja robię zakupy Walentynkowe! Kamila.. jak ty wyglądasz!
Chora jesteś? – Majka spojrzała na nią marszcząc czoło.
- Chyba nie jestem chora, ale mam nogę poobdzieraną i stąd ten dziwny
wyraz mojej twarzy.Majka pokiwała
głową. - Marnie wyglądasz.
- Gdzie zgubiłaś Kacperka? - zapytała Kamila.
- Aaaa... Poszedł na trening.
Nieprawda. Jest w
swoim domu - Majka doskonale wiedziała o tym. – Siedzi przed komputerem i gra w
jakąś durną gierkę, która robi z jegomózgu „szarą papkę”. Od czasu do czasu robi mu złośliwe wyrzuty na ten
temat. Skąd o tym wszystkim wie? Poczuła
na karku nieprzyjemne ciarki. Po prostu wie, jak spędzają wolny czas chłopcy z
klasy 4a.
- Muszę już iść. – odwróciła się na pięcie.
- A gdzie ci tak pilno? - Kamila wystawiła rękę, by zatrzymać ją na
miejscu, ale widząc wyraz jej twarzy, cofnęła ją. - Co ci jest? - zapytała.
- Po prostu muszę już iść. - Uśmiechnęła się blado. Zrobiła krok w kierunku wyjścia, ale
cofnęła się. Nachyliła się nad Kamilą i powiedziała:
- Nie wiem „Walentynki”, to coś nie dla mnie. Nie wiem w sumie co kupić
dla kogoś i co chciałabym dostać. Może zwykłe życzenia wystarczą?
Nie czekając na
reakcję Kamili, odwróciła się. W momencie, gdy wychodziła ze sklepu, usłyszała głosy
dwóch Oliwek ze swojej klasy. One przyszły także na „zakupy Walentynkowe” dla Karolka
i Tomka . Wyszła i odetchnęła chłodnym powietrzem. Po głowie zaczęły jej biegać jakieś dziwne
myśli, których nie rozumiała. To
wszystko coś znaczyło; na pewno coś znaczyło, ale dla niej (przynajmniej na
razie) było to nieważne: Walentynki dopiero za dwa tygodnie. Jeszcze coś
fajnego wymyśli.