piątek, 1 stycznia 2016

Mikołajkowe dziwactwa (fiu-bzdziu) cz III

Bajki całkiem zmyślone cz.X
                     Kilka tygodni po dyskotece.  



       Do szkoły dotarłem z lekkim opóźnieniem. Przy wejściu, i w szatni, nie było przepychanek z kolegami. Nie dziwota — wszyscy chyba już siedzieli na lekcjach.
       W sali ponad połowa miejsc w ławkach była pusta. Nie było także nauczycielki języka polskiego.
       Karola zobaczyłem od razu. Siedział w ławce z Klaudią (znowu zmienił miejsce).
— Wiesz, Majka... — usłyszałem jego głos — zatańczę dla ciebie jeszcze raz… –  i zaczął od nowa swoje pląsy.
       Karol wymyślił „Taniec Wiewióry”, który demonstrował po raz setny i Majka traciła już cierpliwość.
— Ten taniec staje się niestrawny — powiedziała z uśmiechem Kamila. — ale nie tak bardzo jak: „Pomidorowa”.
       Doszedłem do swojej ławki, nie zwracając na siebie uwagi. Obserwowałem jak Karol  pokazuje kolejne figury swojego tańca. Sam bym chyba nie zatańczył tego lepiej. Chociaż muszę się przyznać, że w domu próbowałem tego tańca przed lustrem. Chyba byłem dobry, bo moja mama bardzo się śmiała podczas mego szalonego występu.
- Jedna… - znowu zaczął Karol.
- Dooość!!! – wrzasnęła Majka – ty Wiewióroooo!!! Aaaaa!!! – krzyk przeszedł w histerię.
I nagle zobaczyła coś strasznego. Karol przestał być młodym, uroczym chłopcem. Nasz kolega przeistoczył się w brązową, małą i puszystą wiewiórkę.
— Weronika — Wyciągnęła rękę do wiewiórki nasza koleżanka z Ukrainy. — Miło mi – przedstawiając się małemu zwierzaczkowi.
Weronika była jedyną osobą w klasie, która na widok wiewiórki zachowała „trzeźwy umysł”. Wszyscy stali nieruchomo i przyglądali się „futrzakowi”. Teraz piosenka Karola nie była pozbawiona sensu. Drugą osobą, która dochodziła do siebie byłem ja. Podskoczyłem do drzwi i zamknąłem salę na klucz.
— Tak, Tomek masz rację. — Przyszła mi z pomocą Kinga. - Rzeczywiście nikt nie może tego zobaczyć. Niektóre osoby mogłyby zrobić z naszej wiewiórki „pasztet”. Trzeba przyzwyczaić się, że Karol się trochę zmienił.
— Chyba zmienił się nie do poznania – Hubert cicho wyszeptał.
       Nigdy nie widziałem takich rzeczy, nie wiedziałem, że piosenka może mieć taki wpływ na życie człowieka, gdyby nie ta historia z naszym Karolciem, to byłbym fanem „Tańca Wiewióry”.
— Wody? Mleczka? Jakiś inny napój? – wszyscy pochylili się nad wiewióreczką pragnąc zaopiekować się małym zwierzątkiem.
— A wy co pijecie? – zapiszczało małe stworzenie. Wszyscy zrobili nagle krok do tyłu z przerażeniem.
— Coca – colę – ktoś krzyknął.
— To ja chcę to samo. – wszystkim znowu odebrało mowę. Wiewiórka, która mówi. Wiewiórka – Karol. Karol – jako wiewiórka. Co to w ogóle jest???
       Żeby przerwać niezręczne milczenie, zapytałem:
— Kiedy zamierzasz powrócić do swej pierwotnej postaci?
— Jakiej postaci?
— Karolek, nie wygłupiaj się przecież jesteś wiewiórką.
— Nic mi o tym nie wiadomo. — Wzruszyła ramionami mała istotka
— O czym rozmawiacie? — Za plecami usłyszałem głos pani Wityk.
— Pytałem o….
— Jedna rączka, druga rączka, jedna nóżka, druga nóżka, główka – Karol, w swojej prawdziwej postaci tańczył przed Majką czemu przyglądała się z dużym rozweseleniem pani od języka polskiego
 —Skończ ten występ i usiądź. — Koniec na dzisiaj koncertu.
- Uff, Karol znowu jest człowiekiem. – odetchnąłem z ulgą i usiadłem w ławce.

CDN
Autorka: Julka Chałupczak