niedziela, 24 kwietnia 2016

Zemsta



                                              Bajki całkiem zmyślone cz. XVIII
      






                        Gapiłam się bezmyślnie na korty badmintonowe. Wszyscy grali. Nic ciekawego: kręcący się ludzie. Nawet ich sporo jak na piątkowy trening. Może dlatego, że jutro będą międzynarodowe zawody? A może dlatego, że trening mamy dzisiaj z ukraińską trenerką?
- Kamila, Kamila! – ktoś nagle zaczął wołać.
Nie zwróciłam na niego uwagi. Często się zdarza, że to nie mnie wołają.
- Kumkum, Kumkum! – teraz wiedziałam, że to do mnie.
       Odwróciłam się. Naprzeciwko siedziała dziewczyna z naszej klasy, z Oskarem i zerkała na mnie. Znowu odwróciłam wzrok w kierunku hali, udając (chyba tylko sama przed sobą), że coś ciekawego wypatrzyłam na boisku numer 2.
- No i co z tego? Że ze sobą chodzą. Jeszcze nie jestem zazdrosna – pomyślałam sobie.
       Następnego dnia, w Zamościu odbywało się wielkie święto badmintona. Międzynarodowe Mistrzostwa Polski UKS-ów. Na zawody przyjechało 9 klubów z Polski i zawodnicy z Łotwy i Ukrainy. Karol jak zwykle był w „swoim żywiole”, musiał poderwać jakąś dziewczynę. Na pewno zapytacie skąd? No pewnie, że z Siguldy (Łotwa). Koleżanki, mieszkające bliżej Zamościa nigdy, go nie interesowały. Nasz kolega ma chyba przyjemność z zawierania znajomości z badmintonistkami, z jak najbardziej odległych miejscowości. Gdyby przyjechała reprezentacja Australii, to Karolek chyba umarłby ze szczęścia.
       Ja z Zuzią i Julką grałyśmy swoje mecze na auli. Dobrze nam szło. Nasz nauczyciel był bardzo zadowolony z naszej postawy na boiskach badmintonowych. Mecze były męczące, ale takie zmęczenie daje dużo radości po przepracowanym całym roku na treningach w szkole. Nasz dobry humor zepsuł nasz milusiński kolega Oskarek, który przyszedł zadowolony po swoim wygranym meczu i oznajmił wszystkim:
- Dziewczyny zrywam z wami. Teraz moją „wybranką serca” jest Annamaryja z Siguldy. Jedna z dziewcząt rozpłakała się i pobiegła do szatni. Julka ruszyła za nią, aby ją pocieszyć.
Spojrzałem na niego – zmęczonego po meczu i zadowolonego z siebie. Z pokrowca wyjął swoją rakietkę i zaczął jej się przyglądać. Lotką uderzał w ścianę - jak prawdziwa gwiazda badmintona.
- Nieźle narozrabiałeś - poklepałam Oskarka po plecach, a Łukasza stojącego obok, otwartą dłonią w głowę (tym gestem przypominałam Benny Hilla).
- Ale sobie przegiąłeś. - Łukasz skwitował „pieszczotliwe”. - I..., zostaw moją głowę w spokoju!
– te słowa skierował już do mnie.
- Co się, denerwujesz. Dobrze jest! He he he! Dobrze jest! – wzruszył ramionami Oskar.
       Zwołałam wszystkie dziewczyny uczestniczące w turnieju, do damskiej szatni na zebranie i powiedziałam:
- Dziewczyny, trzeba pomścić naszą koleżankę!
- To co zrobimy? – zapytała Majka.
- Ja wiem – wrzasnęła Oliwka – Możemy schować mu „Maryśkę” (rakietkę do badmintona).
- Nie !!! – krzyknęłyśmy wszystkie.
- Już wiem… - przerwała wszystkim Kinga – albo nie wiem.. – Kinga zrobiła minę jakby przed chwilą nadepnęła na żabę.
- Musimy coś obmyślić, bo zemsta musi być „słodka” – powiedziałam.
- A co to znaczy? – Kinga udała zaciekawioną minę.
- Nie wiem, ale słyszałam gdzieś takie powiedzenie – szybko urwałam tą dyskusję, bo mieliśmy mało czasu, żeby obmyślić nasz szalony plan.
       Może czas na jakiś drobny przełom w życiu naszego kolegi? Może nowe „miłości” i zrywanie starych nie będą dla niego już takie łatwe? A może nasz nowy plan za bardzo dotknie kolegę i będzie mu przykro? A może przestanie uprawiać badmintona? -  szkoda, bo jednak dobrze gra.
- Przepraszam na chwilę. - Szybko zrobiłam w tył zwrot i zwróciłam się do wszystkich (chłopcy oprócz Oskara też przyszli do naszej szatni). Krzyknęłam - Musimy zająć się jednym kolegą, który najwyraźniej nadszarpnął ufności naszej koleżanki. Od poniedziałku w szkole jest taki plan...
CDN
Autorką pomysłu jest Kamila Skorupska.