sobota, 27 maja 2017

Nowe poszukiwania chłopców z klasy 5a. cz. I



               Przed językiem polskim odniosła książki bibliotekarki. Długo z nią rozmawiała, ale nic z tej rozmowy nie pamiętała. Czuła się tak, jakby była jakąś inną - obcą osobą. Wszystko nią wstrząsnęło. Stała, beznamiętnie przyglądającą się chłopcom z naszej klasy. Wszystko działo się jak na płaskim ekranie z wyciszonym dźwiękiem. Mężczyźni z klasy 5a postanowili znaleźć swoje „drugie połówki”.
- Mnie mama urodziła w całości. Więc nie wiem o co im chodzi? – Julka w szoku stała przed klasą nr 120.
                Z lekcji również nic nie zapamiętała, podobnie jak z wyjścia ze szkoły. Po szkole Karolina wzięła ją na bok, na "poważną rozmowę", ale i ta rozmowa przepłynęła gdzieś obok niej.
                Z całego dnia i wieczoru zapamiętała tylko jedno: gdy wyszli z treningu i stali całą gromadą przed szkołą, podeszła do nich starsza koleżanka. Na widok jej przewiązanego sznurkiem płaszczyku i przykrótkich spodni dresowych z wypchanymi kolanami, spod których wystawały nogawki innych, wciągnęła powietrze. Nie wiedziała skąd u niej ten odruch, ale zawsze tak robiła na widok dresiarzy. Nienawidziła tego odruchu, bo wiedziała, że jedynie czego może się spodziewać to nieprzyjemnego spojrzenia wyniosłych i nieeleganckich starszych dziewcząt. Przebierając palcami w kieszeni wyczuła kilka monet. Wyciągnęła je, żeby dać temu dziewuszysku "na odczep się", ale ta złapała ją za rękę.
- Pierwszym, który z waszej klasy znalazł „drugą połowę”, to Kamil! Poszedł z AD na bujanego kogucika -  mówiąc to, trzymała ją mocno, wbijając paznokcie w dłoń.
                Ta jej ręka - z czarnymi półksiężycami brudu za paznokciami i z ogromnym pierścionkiem „z odpustu” - zdawała się sinofioletowa, jakby ugotowana. I była przerażająca.
- Ej, ty! Odczep się! Spadaj stąd, bo pójdę do trenera. - Usłyszała Łukasza.
                Starsza dziewczyna puściła ją i nie oglądając się za siebie, polazła lekko kulejąc w swoją stronę.
- Nic ci nie zrobiła? - zapytała Weronika. - To jakaś wariatka.
- Boże, takich to powinni izolować. Ludzi tylko straszą. Jak można tak wyglądać? - Zobaczyła jak Kinga wzdryga się z obrzydzeniem.
Julka stała sparaliżowana słowami starszej „koleżanki”. Patrzyła na swoją rękę, na siniaki pozostawione przez uścisk.
- Julka, nic ci nie jest? - dopytywał się Hubert.
- Nie. Nic.
                Nadjechało auto. Julka szybko wskoczyła do środka. Tato odwiózł ją do domu.

Pomysł Julka Ch.                                                                        CDN.