Po auli wałęsało się sporo ludzi - tak to zwykle bywa przed akademią, z okazji Pierwszego Dnia Wiosny. Nie mieli pojęcia jaki to będzie występ, więc zastanawiali się: „Co ta 6a znowu wymyśli”.
- Może jednak zrezygnujemy z tej sceny tańca? Tutaj jest
strasznie gorąco - Julka zaczęła wachlować się dłonią.
- I tłok straszny zrobił się na auli. Dużo widzów - dodała
Edyta z lekkim uśmiechem.
- Myślisz, że wszyscy zostaną na nasz występ? Wątpię. Przecież
są lekcje - Kamil usiadł na scenie. Miał dobry punkt widokowy na społeczność
uczniowską SP nr 4 w Zamościu.
- Uważaj bo zaraz zemdlejesz - mruknęła Edyta.
- Nico.
Są
parą, czy nie - zastanawiała się Julka nad statusem Edyty i Kamila. - Żyją jak
pies z kotem, wiecznie sobie dogryzają, ale - gdzie nie spojrzeć - zawsze
razem. Hmm... może to lubią. Od pewnego czasu przestała się dziwić ich
wzajemnym uszczypliwościom.
U nas,
w klasie oprócz tej dwójki, wszystko wydaje się bardzo poukładane i bardzo
klarowne. Wiadomo kto kogo lubi lub nie lubi i za co. Wiadomo, kto kogo obgaduje
i wiadomo było czym ten ktoś temu komuś odpłaca. Proste relacje roztoczańskie. Taka
swojska dziecinada naszych klasowych prawie trzynastolatków. Dlatego czuje się
w tej klasie bardzo dobrze.
Jeszcze
kilka dni temu do głowy by jej nie przyszło, że będzie tańcowała na środku
auli, ale przemogła się i zaproponowała Kamilowi wspólny występ a on na to
przystał. Wprawdzie na owym przedstawieniu została żabą, w której zakochał się
bocian, w dodatku nie do końca akceptowaną miłością, bo rodzina bociana i żaba nie
dorosły do abstrakcyjnej miłości, ale na próbach i tak było świetnie. Od tamtej
pory postanowiła częściej proponować klasie różne inicjatywy i robiła to z większą odwagą.
- A może zamiast tańca ja wyrecytuje wierszyk? –
zaproponował Kamil. Ale chyba nikt go już nie słuchał.
- Może przestaniesz panikować i zaczniesz się koncentrować -
Edyta wstała i ustawiła się w chórku.
- Taaaa... To dobry pomysł - przytaknęła Kinga. - Ja już
muszę zaczynać... - Cicho szepnęła. Chwytając obiema dłońmi za mikrofon (wszyscy
stojący na auli - jak na zawołanie – zaczęli ustawiać się jak do apelu). -
Witam - machnęła w kierunku nadbiegającego Karola przebranego za skowronka – W ten
piękny zimowy dzień chcemy przywitać wiosnę.
- Nie pomyl się. - Karol, zmrużywszy oczy, spojrzał na nią.
Ładnie
mrużył te swoje oczy, stwierdziła nie pierwszy już raz Julka. Uśmiechnęła się
lekko do swoich myśli. W tym momencie „Bociek” zarzucił jej ręce na szyję i
pocałował w policzek.
ALE
TEGO NIE BYŁO W SCENARIUSZU !!!!
CDN
CDN