Bajki całkiem zmyślone cz. XVIII
Gapiłam
się bezmyślnie na korty badmintonowe. Wszyscy grali. Nic ciekawego: kręcący się
ludzie. Nawet ich sporo jak na piątkowy trening. Może dlatego, że jutro będą
międzynarodowe zawody? A może dlatego, że trening mamy dzisiaj z ukraińską
trenerką?
-
Kamila, Kamila! – ktoś nagle zaczął wołać.
Nie
zwróciłam na niego uwagi. Często się zdarza, że to nie mnie wołają.
-
Kumkum, Kumkum! – teraz wiedziałam, że to do mnie.
Odwróciłam się. Naprzeciwko siedziała dziewczyna
z naszej klasy, z Oskarem i zerkała na mnie. Znowu odwróciłam wzrok w kierunku
hali, udając (chyba tylko sama przed sobą), że coś ciekawego wypatrzyłam na
boisku numer 2.
-
No i co z tego? Że ze sobą chodzą. Jeszcze nie jestem zazdrosna – pomyślałam
sobie.
Następnego dnia, w Zamościu odbywało się
wielkie święto badmintona. Międzynarodowe Mistrzostwa Polski UKS-ów. Na zawody
przyjechało 9 klubów z Polski i zawodnicy z Łotwy i Ukrainy. Karol jak zwykle
był w „swoim żywiole”, musiał poderwać jakąś dziewczynę. Na pewno zapytacie
skąd? No pewnie, że z Siguldy (Łotwa). Koleżanki, mieszkające bliżej Zamościa
nigdy, go nie interesowały. Nasz kolega ma chyba przyjemność z zawierania
znajomości z badmintonistkami, z jak najbardziej odległych miejscowości. Gdyby
przyjechała reprezentacja Australii, to Karolek chyba umarłby ze szczęścia.
- Dziewczyny
zrywam z wami. Teraz moją „wybranką serca” jest Annamaryja z Siguldy. Jedna z
dziewcząt rozpłakała się i pobiegła do szatni. Julka ruszyła za nią, aby ją
pocieszyć.
Spojrzałem
na niego – zmęczonego po meczu i zadowolonego z siebie. Z pokrowca wyjął swoją
rakietkę i zaczął jej się przyglądać. Lotką uderzał w ścianę - jak prawdziwa
gwiazda badmintona.
-
Nieźle narozrabiałeś - poklepałam Oskarka po plecach, a Łukasza stojącego obok,
otwartą dłonią w głowę (tym gestem przypominałam Benny Hilla).
-
Ale sobie przegiąłeś. - Łukasz skwitował „pieszczotliwe”. - I..., zostaw moją głowę
w spokoju!
– te słowa skierował już do mnie.
-
Co się, denerwujesz. Dobrze jest! He he he! Dobrze jest! – wzruszył ramionami Oskar.
Zwołałam wszystkie dziewczyny
uczestniczące w turnieju, do damskiej szatni na zebranie i powiedziałam:
-
Dziewczyny, trzeba pomścić naszą koleżankę!
-
To co zrobimy? – zapytała Majka.
-
Ja wiem – wrzasnęła Oliwka – Możemy schować mu „Maryśkę” (rakietkę do
badmintona).
-
Nie !!! – krzyknęłyśmy wszystkie.
-
Już wiem… - przerwała wszystkim Kinga – albo nie wiem.. – Kinga zrobiła minę
jakby przed chwilą nadepnęła na żabę.
-
Musimy coś obmyślić, bo zemsta musi być „słodka” – powiedziałam.
-
A co to znaczy? – Kinga udała zaciekawioną minę.
Może czas na jakiś drobny przełom w życiu
naszego kolegi? Może nowe „miłości” i zrywanie starych nie będą dla niego już
takie łatwe? A może nasz nowy plan za bardzo dotknie kolegę i będzie mu przykro?
A może przestanie uprawiać badmintona? -
szkoda, bo jednak dobrze gra.
-
Przepraszam na chwilę. - Szybko zrobiłam w tył zwrot i zwróciłam się do
wszystkich (chłopcy oprócz Oskara też przyszli do naszej szatni). Krzyknęłam -
Musimy zająć się jednym kolegą, który najwyraźniej nadszarpnął ufności naszej
koleżanki. Od poniedziałku w szkole jest taki plan...
CDN
Autorką
pomysłu jest Kamila Skorupska.